Nienawistna ósemka-Wściekła Ameryka



Co Tarantino może robić  w 2015? Oj przepraszam 2016? Filmowi super bohaterzy z lat 90. przecież nie radzą sobie tak dobrze jaki ich muzyczni koledzy. Do tego na przełomie kilku ostatnich lat zobaczyliśmy niezbite dowody, że Quentin jako papież filmowego pastiszu, kręci się w kółko. A młode wilki w postaci np. : Nicolasa Windinga Refna, kradną dziedzictwo swojego króla i robią z niego lepszy pożytek niż sam Quentin.  Nic dziwnego , że można nabrać uprzedzeń przed premierą Nienawistnej ósemki. Ale od razu uspokajam. Tarantino jeszcze nie spadł z tronu. Ba! Zajmuje nowe tematyczne królestwa.


Kilka lat po wojnie secesyjnej przez wietrzne pustkowia Wyoming podróżują łowca nagród John Ruth (Kurt Russell), znany jako "Szubienica", oraz zbiegła przestępczyni Daisy Domergue (Jennifer Jason Leigh). Ruth ma zamiar doprowadzić kobietę przed oblicze sprawiedliwości. Podczas podróży spotykają innego okrytego złą sławą łowcę nagród majora Marquisa Warrena (Samuel L. Jackson), niegdyś żołnierza walczącego po stronie Unii, oraz Chrisa Mannixa (Walton Goggins), renegata z Południa i samozwańczego szeryfa miasta Red Rock, do którego zmierzają. Podróżni zbaczają jednak ze szlaku podczas zamieci śnieżnej. Schronienie znajdują w zajeździe na górskiej przełęczy, gdzie zostają powitani przez czterech nieznajomych: Boba (Demian Bichir) opiekującego się lokalem, kata z Red Rock Oswaldo Mobraya (Tim Roth), kowboja Joego Gage'a (Michael Madsen) i byłego konfederackiego generała Sanforda Smithersa (Bruce Dern). Gdy gwałtowna nawałnica uderza w górski przyczółek, ósemka podróżników zaczyna rozumieć, że szanse dotarcia do Red Rock są bardzo małe.

Nienawistna ósemka to powrót Tarantino do korzeni. Film przywołuje, jak dla mnie najlepsze jego dzieło czyli Wściekłe Psy.  Mamy kilku znakomitych aktorów zamkniętych w ciasnym pomieszczeniu i ukryty konflikt, który narasta za pomocą wymiany ciętych dialogów. To wszystko. Quentin powracając na stare wody pokazuje środkowy palec, wszystkim tym reżyserom, którzy nieudanie próbowali ukraść schemat z klasyki i zrobić podobny film. Tylko Tarantino potrafi kręcić w taki sposób dobre filmy.


Po raz kolejny również twórca „Pulp Fiction” składa hołd swojemu największemu mistrzowi czyli Sergio Leone.  Lecz jednak tym razem robi to bardziej na papierze. Mało tu Leone’a . Zostaje nam tylko koncepcja spaghetti westernu. Bardziej w „Nienawistnej Ósemce” czuć ducha stylistycznego ojca Tarantino czyli Johna Carpentera i jego największego dzieła „Coś”. Widać to nie tylko  w oczywistych nawiązaniach(Kurt Russel, Ennio Morricone, zamieć śnieżna), ale także w gęstym klimacie oczekiwania na rozwałkę, a także w podskórnym stanie zagrożenia, który objawia się w filmie na każdym kroku.

„Nienawistna ósemka” to oryginalna pozycja w filmografii Tarantino.  Przede wszystkim należy spojrzeć na co leży u podstaw konfliktu w filmie. Na pierwszy rzut oka, wygląda na to, że chodzi tylko i wyłącznie o Daisy i nie można się bardziej mylić. Zazwyczaj  w filmach Quentina postacie przyczyną strzelanin jest zazwyczaj jedna rzecz. Tutaj jest inaczej. Nasza nienawistna ósemka, jak się okazuje w trakcie filmu mają swoje wewnętrzne konflikty. Które objawiają się na tle przeważnie historycznym i rasowym.  W  tym filmie główny wątek Schodzi na drugi plan. Liczą się właśnie ukryte historie, wątki i powiązania między postaciami, które Tarantino powoli odkrywa.  Wszystko to potęguje napięcie, które jest dozowane z istną chirurgiczną precyzją.

Nie mylą się Ci co porównują ósemkę do powieści Agathy Chrisite.  Wszystkie te przywołane wyżej niuanse między postaciami „robią” film. Tarantino nawet przez moment bawi się typową zagadką kryminalną. I jak to on, wie dokładnie jakie cechy gatunku musi pokazać i jak się poruszać w obrębie stylistyki klasycznej powieści kryminalnej. Jest to jeden z największych plusów filmu, bo dowodzi jednak faktu, że Quentinowi starość nie straszna i nadal może nas zaskoczyć.
Cludo filmu nie stanowi jednak zagadka detektywistyczna, ale polityczny wymiar filmu. 


„Nienawistną ósemką” Tarantino zdecydowanie bardziej śmiało niż w poprzednich swoich projektach porusza kwestię sądu, sprawiedliwości czy przemocy. Wystarczy spojrzeć na początkowe ujęcie filmu przedstawiający obsypany śniegiem krzyż. Quentin w swoim stylu zdaje się mówić, że Ameryka już dawno temu pożegnała Boga  stare wartości, a obecnie wszyscy chcą się tylko i wyłącznie pozabijać (Naprawdę interesująca jest relacja pomiędzy postaciami grającymi przez Samuela L. Jacksona i Waltona Gogginsa, ale bez spoilerów nie ma co o niej się zbytnio rozpisywać).  Wszystko to skutkuje,  najambitniejszym filmem amerykańskiego reżysera, który otwiera nowy rozdział w jego kinie zemsty. Skandal sprzed kilku miesięcy z udziałem policyjnych bojkotów jawi się teraz w zupełnie  nowym świetle.

Jednak zapisuje „Nienawistną Ósemkę” w notesiku jako rozczarowanie.  Dlaczego? Ze względu na dwa powyższe powody.Jakże bardzo fajne innowacje Tarantino traktuje jedynie jako element dodatkowy swojego dzieła. Nadal woli babrać się w dialogach, które już nie mają tego polotu sprzed lat i przemocy, która u Tarantino stała się już naprawdę mało satysfakcjonująca. Wątek kryminalny zostaje ucięty, zanim dobrze zdoła wybrzmieć. A problemy rasowe nie prowadzą do żadnej wyszukanej puenty.

Dziwny to film. Jeżeli ktoś by mi powiedział kilka miesięcy temu, że ten film ma tak wyglądać byłym bardzo zadowolony. Jednakże w trakcie seansu "Nienawistna ósemka" rozpala nadzieje na coś więcej, na coś naprawdę dobrego. Niestety owe marzenia szybko gasną i zostajemy z ogromnym uczuciem niedosytu. Mam nadzieje, że ten film to tylko przystawka pod większe danie

Ocena:6/10

Komentarze

Popularne posty