Nienawistna ósemka-Wściekła Ameryka
Co Tarantino może
robić w 2015? Oj przepraszam 2016?
Filmowi super bohaterzy z lat 90. przecież nie radzą sobie tak dobrze jaki ich
muzyczni koledzy. Do tego na przełomie kilku ostatnich lat zobaczyliśmy niezbite
dowody, że Quentin jako papież filmowego pastiszu, kręci się w kółko. A młode
wilki w postaci np. : Nicolasa Windinga Refna, kradną dziedzictwo swojego króla
i robią z niego lepszy pożytek niż sam Quentin.
Nic dziwnego , że można nabrać uprzedzeń przed premierą Nienawistnej
ósemki. Ale od razu uspokajam. Tarantino jeszcze nie spadł z tronu. Ba! Zajmuje
nowe tematyczne królestwa.
Nienawistna ósemka to powrót Tarantino do
korzeni. Film przywołuje, jak dla mnie najlepsze jego dzieło czyli Wściekłe
Psy. Mamy kilku znakomitych aktorów
zamkniętych w ciasnym pomieszczeniu i ukryty konflikt, który narasta za pomocą
wymiany ciętych dialogów. To wszystko. Quentin powracając na stare wody pokazuje
środkowy palec, wszystkim tym reżyserom, którzy nieudanie próbowali ukraść
schemat z klasyki i zrobić podobny film. Tylko Tarantino potrafi kręcić w taki
sposób dobre filmy.
Po raz kolejny również twórca „Pulp
Fiction” składa hołd swojemu największemu mistrzowi czyli Sergio Leone. Lecz jednak tym razem robi to bardziej na
papierze. Mało tu Leone’a . Zostaje nam tylko koncepcja spaghetti westernu.
Bardziej w „Nienawistnej Ósemce” czuć ducha stylistycznego ojca Tarantino czyli
Johna Carpentera i jego największego dzieła „Coś”. Widać to nie tylko w oczywistych nawiązaniach(Kurt Russel, Ennio
Morricone, zamieć śnieżna), ale także w gęstym klimacie oczekiwania na
rozwałkę, a także w podskórnym stanie zagrożenia, który objawia się w filmie na
każdym kroku.
„Nienawistna ósemka” to oryginalna
pozycja w filmografii Tarantino. Przede
wszystkim należy spojrzeć na co leży u podstaw konfliktu w filmie. Na pierwszy
rzut oka, wygląda na to, że chodzi tylko i wyłącznie o Daisy i nie można się
bardziej mylić. Zazwyczaj w filmach
Quentina postacie przyczyną strzelanin jest zazwyczaj jedna rzecz. Tutaj jest
inaczej. Nasza nienawistna ósemka, jak się okazuje w trakcie filmu mają swoje
wewnętrzne konflikty. Które objawiają się na tle przeważnie historycznym i
rasowym. W tym filmie główny wątek Schodzi na drugi
plan. Liczą się właśnie ukryte historie, wątki i powiązania między postaciami,
które Tarantino powoli odkrywa. Wszystko
to potęguje napięcie, które jest dozowane z istną chirurgiczną precyzją.
Nie mylą się Ci co porównują ósemkę do powieści
Agathy Chrisite. Wszystkie te przywołane
wyżej niuanse między postaciami „robią” film. Tarantino nawet przez moment bawi
się typową zagadką kryminalną. I jak to on, wie dokładnie jakie cechy gatunku
musi pokazać i jak się poruszać w obrębie stylistyki klasycznej powieści kryminalnej.
Jest to jeden z największych plusów filmu, bo dowodzi jednak faktu, że
Quentinowi starość nie straszna i nadal może nas zaskoczyć.
Cludo filmu nie stanowi jednak zagadka detektywistyczna,
ale polityczny wymiar filmu.
„Nienawistną ósemką” Tarantino zdecydowanie
bardziej śmiało niż w poprzednich swoich projektach porusza kwestię sądu,
sprawiedliwości czy przemocy. Wystarczy spojrzeć na początkowe ujęcie filmu
przedstawiający obsypany śniegiem krzyż. Quentin w swoim stylu zdaje się mówić,
że Ameryka już dawno temu pożegnała Boga
stare wartości, a obecnie wszyscy chcą się tylko i wyłącznie pozabijać (Naprawdę
interesująca jest relacja pomiędzy postaciami grającymi przez Samuela L.
Jacksona i Waltona Gogginsa, ale bez spoilerów nie ma co o niej się zbytnio
rozpisywać). Wszystko to skutkuje, najambitniejszym filmem amerykańskiego
reżysera, który otwiera nowy rozdział w jego kinie zemsty. Skandal sprzed kilku
miesięcy z udziałem policyjnych bojkotów jawi się teraz w zupełnie nowym świetle.
Jednak zapisuje „Nienawistną Ósemkę” w
notesiku jako rozczarowanie. Dlaczego?
Ze względu na dwa powyższe powody.Jakże bardzo fajne innowacje Tarantino traktuje jedynie jako element dodatkowy swojego dzieła. Nadal woli babrać się w dialogach, które już nie mają tego polotu sprzed lat i przemocy, która u Tarantino stała się już naprawdę mało satysfakcjonująca. Wątek kryminalny zostaje ucięty, zanim dobrze zdoła wybrzmieć. A problemy rasowe nie prowadzą do żadnej wyszukanej puenty.
Dziwny to film. Jeżeli ktoś by mi powiedział kilka miesięcy temu, że ten film ma tak wyglądać byłym bardzo zadowolony. Jednakże w trakcie seansu "Nienawistna ósemka" rozpala nadzieje na coś więcej, na coś naprawdę dobrego. Niestety owe marzenia szybko gasną i zostajemy z ogromnym uczuciem niedosytu. Mam nadzieje, że ten film to tylko przystawka pod większe danie
Ocena:6/10
Komentarze
Prześlij komentarz