Lewiatan - Czyli o tym jak Kubrick przegrał z Putinem.
Na dzień dobry dowcip zasłyszany dzisiaj od dziennikarza z TVN 24: "powiem szczerze, że jeden z producentów powiedział mi, że z niepokojem patrzy na to, jak narasta zainteresowanie wokół filmu rosyjskiego". Owy cytat jest próbą wyjaśnienia przegranej "Idy" w wczorajszym rozdaniu złotych globów. Jak zwykle Patriotyzm zaślepił polskim krytykom oczy, a sam "dziennikarz" strzelił gafę jak z przedszkola do Opola. No to jak w końcu jest z tym filmem co pokonał Idę, czyli Lewiatanem?
Mimo iż porażka "Idy" i to, jak Polskie kino wojenne XXI wieku ("Katyń", "W ciemności") spotyka się z chłodnym przyjęciem krytyków na zachodzie, to ciekawy temat na "rozkminę", jednak dzisiaj poświęcę trochę miejsca na zdobywcę złotego globu. Etymologia tytułu już z góry narzuca skojarzenia biblijne. (Na filmwebie, jak to na filmwebie, Znawcy wskazują, że chodzi o sklepy lewiatany) Nasz Lewiatan był legendarnym potworem morskim, który jest kilkakrotnie wspomniany w starym testamencie. Ogromny potwór morski stanowi jeden z piekielnych symboli i w tradycji chrześcijańskiej przywołuję śmierć, cierpienie oraz ból. Owy stwór posłużył Andriejowi Zwiaginceowi jako metafora Rosji w jego najnowszym filmie.
Fabuła prezentuje się następująco: Kola mieszka z młodą żona Lilą i nastoletnim synem Romą w małym miasteczku nad morzem w północnej Rosji. Ma stary drewniany dom, położony nad zatoką, który odziedziczył po ojcu. Mer miasteczka Wadim Szelewiat, w którego gabinecie wisi na ścianie portret Władimira Putina, wygrał z Kolą sprawę sądową i zamierza wyrzucić go z domu. Na pomoc przybywa Dimitri – znajomy prawnik z Moskwy, który wie jak uratować majątek Koli.
Film, mimo iż operuje motywami biblijnymi i jest współczesną parabolą opowieści o Hiobie, to jest przede wszystkim filmem Anty-Puntinowskim. Dla mnie, aż za bardzo. Film kupił mnie właśnie z graniem w otwarte karty z wspomnianą już tematyką biblijną i przypowieścią o Hiobie, używając przy tym prostej, niewyszukanej symboliki i swoistej słowiańskiej poetyckości. Lecz jednak pod koniec z małą gracją wykładał "brudy" władzy na stół.
Więc mimo, iż dyskutując o najnowszym filmie Rosjanina należy poruszać aspekty biblijne, to jednak według reżysera nie jest właściwą drogą do odczytania jego dzieła. Zwagnicew wydaje się zrywać z świecką tradycją reżyserską kina radzieckiego (Tarkowski, Michałkow) i proponuje nam trochę brutalnego realizmu. Ten realizm, już się niestety przejadł. Reżyser trochę idzie na łatwiznę -pokazuje nam Rosję taką jaką jest. Nie zajmuje się też konstruktywną dyskusją na ten temat. Zajmuje się tylko sukcesywnym wbijaniem szpil, przez co obraz może wydawać się nieco przejadły i niestrawny. Tam gdzie Zwagincew rezygnuje z zimnego perfekcjonizmu dla mainstreamu a'la Kubrick, tam zaczyna grać z niezbyt wyszukaną formą dramatu społecznego.
Oczywiście dyskutując o Lewiatanie nie można zapomnieć o ogromnym ciężarze polityczno-społecznym, jaki nosi za sobą ta produkcja (Ida również nie ma szansy na Oscara, teraz już wiecie dlaczego). Ale wyłączając ten cały dyskurs nadal mamy do czynienia z dobrym kinem. Nieco niesatysfakcjonującym, trochę zbyt oczywistym. Ale inteligentnie zrealizowanym, i swoisto pięknym (Zdjęcia!). A i życzę sobie, aby nasz naczelny wieszcz kina czyli Wojtek Smarzowski, w swoich wizjach taplającego się w gównie państwa, chociaż odrobinę zbliżył się do lekkości Zwagincewa.
Ocena:7/10
Ocena:7/10
Komentarze
Prześlij komentarz