Miasto 44(2014) - Zbyt efektowne powstanie...
Jeżeli nie byliście jeszcze na filmie reżyserii Jana Komasa, to zalecałbym przejście się do kin tudzież obejrzenie go gdzieś, gdzie jest dostępny. Dlaczego? Z dwóch powodów. Pierwszy to taki jak nie powinno się nakręcać tego typu filmów, a dwa, pokazuje on mimo wszystko obraz okrucieństwa w tamtych czasach.
Czekając na film w kinie, miałem pewne nadzieje, że nie będzie on podobny do trailera. Lubię tematykę II wojny światowej i to co pokazali na ekranie generalnie nie jest mi obce, ale sposób w jaki zostało to przedstawione, jest powiedziałbym przesadzone. Oczywiście mam na myśli przesadę z efektami specjalnymi. Komas chyba za bardzo popuścił wodzę fantazji, niezbyt zważając na realia, a starając się bardziej uchwycić obraz efektownie.
Nie mogę stwierdzić, że mu się to udało, a szkoda, bo chciałbym móc tak powiedzieć. Scena w której jeden z głównych bohaterów biegnie przez cmentarz przypomina raczej scenę z matrixa, a nie zaciętą walkę o życie powstańców. Następnym przykładem skrajnej głupoty, jest scena w której dwoje ludzi całują się pod ostrzałem nie zważając na nic, a kule przelatujące obok i nad ich głowami zataczają piękne kręgi wokół nich. I wtedy nasunęło mi się pytań chyba ze trzy ( ale jak?! po co to komu?! dlaczego?!) Te pytania w ironicznym tonie, wręcz przygniatały mnie do fotela kinowego, a co najgorsze. Nie znałem odpowiedzi i nie znam jej do dzisiaj.
Jeszcze inną całkiem niezrozumiałą dla mnie sytuacją jest ta, w której to po przejściu przez tunel (odległość ok. 2km może nawet mniej) wszyscy wychodzą z niego i widzą obraz Warszawy jakby sprzed wojny. Nie było ani śladu jakiego kolwiek strzelania, bombardowania czy walki. Ludzie chodzili całkiem szczęśliwi, wszystko generalnie ładnie, pięknie. Natomiast wcześniej znajdowali się oni w powiedziałbym "piekle na Ziemi". Dlatego zachodziłem w głowę skąd ta straszliwa przepaść, gdzie jak wiadomo w tamtych czasach chyba już nie było miejsca w stolicy nie dotkniętego przez wojnę. A tutaj taka tam odskocznia od rzeczywistości.
Coś co najbardziej chyba mnie przeraziło pod względem błazenady i totalnej tandety efektów jest DESZCZ Z LUDZKICH ZWŁOK!. No wybaczcie państwo, ale to jest dramat wojenny czy może raczej kolejna część horroru o zombie?! Dawno tak idiotycznego pomysłu zainstalowanego w filmie wojennym nie widziałem.
Teraz troszeczkę o muzyce tejże wspaniałej i jakże wyrafinowanej produkcji. Zacznijmy od najbardziej charakterystycznej chwili, w której to Stefan(Józef Pawłowski) wraz z Kamą (Anna Próchniak) oddają się w miłosne chwile przy akompaniamencie skrillexa (dupstep). Generalnie muzyką zajął się Antoni Łazarkiewicz i nie miałbym mu nic do zarzucenia gdyby właśnie nie ten błąd z wstawką dupstepu do dość poważnej i melancholijnej muzyki jaka tam się znajdowała, ponieważ to nie ma żadnego sensu, a tym bardziej jest niespójne.
Dobra, starczy karania tej produkcji chociaż jest jeszcze parę ciekawych smaczków, które mógłbym opisać, ale zwyczajnie zostawię je wam do własnej interpretacji. Co jest najlepsze w tym wszystkim? Mimo tego, że jest sporo błędów w tym filmie, to nie uważam go za zły, ponieważ faktycznie w pewnym stopniu oddaje klimat tamtych czasów i pozwala na przeniesienie się w czasie i doświadczenie tego okrucieństwa, zawiści i gniewu na własnej skórze. To były bardzo trudne czasy dla naszego państwa i nie ukrywajmy, bo powinniśmy być dumni z tego, jak bardzo wtedy byliśmy honorowym i zaciętym w boju narodem.
Moja ocena : 5/10
Czekając na film w kinie, miałem pewne nadzieje, że nie będzie on podobny do trailera. Lubię tematykę II wojny światowej i to co pokazali na ekranie generalnie nie jest mi obce, ale sposób w jaki zostało to przedstawione, jest powiedziałbym przesadzone. Oczywiście mam na myśli przesadę z efektami specjalnymi. Komas chyba za bardzo popuścił wodzę fantazji, niezbyt zważając na realia, a starając się bardziej uchwycić obraz efektownie.
Nie mogę stwierdzić, że mu się to udało, a szkoda, bo chciałbym móc tak powiedzieć. Scena w której jeden z głównych bohaterów biegnie przez cmentarz przypomina raczej scenę z matrixa, a nie zaciętą walkę o życie powstańców. Następnym przykładem skrajnej głupoty, jest scena w której dwoje ludzi całują się pod ostrzałem nie zważając na nic, a kule przelatujące obok i nad ich głowami zataczają piękne kręgi wokół nich. I wtedy nasunęło mi się pytań chyba ze trzy ( ale jak?! po co to komu?! dlaczego?!) Te pytania w ironicznym tonie, wręcz przygniatały mnie do fotela kinowego, a co najgorsze. Nie znałem odpowiedzi i nie znam jej do dzisiaj.
Teraz troszeczkę o muzyce tejże wspaniałej i jakże wyrafinowanej produkcji. Zacznijmy od najbardziej charakterystycznej chwili, w której to Stefan(Józef Pawłowski) wraz z Kamą (Anna Próchniak) oddają się w miłosne chwile przy akompaniamencie skrillexa (dupstep). Generalnie muzyką zajął się Antoni Łazarkiewicz i nie miałbym mu nic do zarzucenia gdyby właśnie nie ten błąd z wstawką dupstepu do dość poważnej i melancholijnej muzyki jaka tam się znajdowała, ponieważ to nie ma żadnego sensu, a tym bardziej jest niespójne.
Dobra, starczy karania tej produkcji chociaż jest jeszcze parę ciekawych smaczków, które mógłbym opisać, ale zwyczajnie zostawię je wam do własnej interpretacji. Co jest najlepsze w tym wszystkim? Mimo tego, że jest sporo błędów w tym filmie, to nie uważam go za zły, ponieważ faktycznie w pewnym stopniu oddaje klimat tamtych czasów i pozwala na przeniesienie się w czasie i doświadczenie tego okrucieństwa, zawiści i gniewu na własnej skórze. To były bardzo trudne czasy dla naszego państwa i nie ukrywajmy, bo powinniśmy być dumni z tego, jak bardzo wtedy byliśmy honorowym i zaciętym w boju narodem.
Moja ocena : 5/10
Komentarze
Prześlij komentarz