"Zaginiony świat: Jurassic Park"- Zaginiony scenariusz
Steven Spielberg w latach 90. obrał nową drogę
stylistyczną, w porównaniu do dekady lat
80., gdzie urzeczywistniał na dużym ekranie marzenia chłopców w
każdym wieku. Dekadę później Spielberg co prawda nadal pielęgnował swoje
wewnętrzne dziecko, ale również ścigał się z Terrencem Malickiem w kwestii kina
wojennego("Szeregowiec Ryan"), a także bawił się w stare dobre kino
rozliczeniowe("Lista Schindlera") co pozwalało stawiać Spielberga
obok Olivera Stone’a. Lata 90. oznaczają też niestety dla Spielberga kilka porażek
artystycznych. Dzisiaj się przyjrzymy jednej z nich.
Goldblumowi będzie towarzyszyć istna aktorska
czołówka lat 90. Początkujący Julianne Moore i Vince Vaughn, którzy dziś są
znaczącymi nazwiskami. Pojawia się również Pete Postlethwaite, który jest już
po występie w oscarowym „W imieniu ojca”. Drugi plan dopełnia Peter Stomare,
który sławę zdobył jako nieporadny złodziejaszek partnerujący Steve’ovi Buscemi
w kultowym „Fargo” braci Coen. Obsadę dopełnia Richard Attenborough w roli
założyciela Parku Jurajskiego. Jest tu on ograniczany do minimum i służy tylko
i wyłącznie jako źródło ekspozycji.
Jedną z wielu wad tego filmu jest
zarzucanie widza rzekomą ekspozycją fabularną. Jasne w pierwszej części również
zanim przeszliśmy do akcji, musieliśmy przebrnąć przez naciągane teorie
naukowe. W sequelu jest jednak gorzej. W pierwowzorze byliśmy zachwyceni nowym
światem, no i samą możliwością obcowania z t-rexami i im podobnymi. Tutaj już
wiemy czego się spodziewać, więc oczekujemy czegoś innego niż rozmów na temat
co się stało pomiędzy pierwszą częścią a drugą. Przez pierwszą godzinę
zostaniemy zarzuceni stosem dialogów, którego nikogo nie obchodzą. Co za dużo
to nie zdrowo Panie Spielberg
Największą wadą filmu jest jednak jego
scenariusz. David Koepp, który był również autorem scenariusza do pierwowzoru,
nagromadził w dwójce ilość absurdów rodem z komedii PRL-u. Scenariusz jest
dziurawy, nie koncentruje się na postaciach, do tego buduje ich charakterystykę
w taki sposób, iż nie można umotywować ich działań. A co tu dopiero w takim
razie mówić o logiczności i spójności scenariusza z punktu widzenia naukowego.
Jest to jedna z pierwszych porażek Koeppa.
Ceniony w latach 90. scenarzysta, który za sprawa scenariuszy do takich filmów jak
"Mission Impossbile" wyrobił sobie status całkiem niezłego
rzemieślnika. "Zaginiony świat: Jurassic World", jest jego początkiem
drogi na artystyczne dno. W XXI wieku przyczyni się między innymi do kiepskiej
adaptacji "Spider-Mana".
Zastanawiający jest fakt, iż dinozaury
wyglądają tutaj....gorzej niż poprzednio. Nazwisko Spielberga od zawsze było
kojarzone z techniczną precyzją. Tu
animacja nie zachwyca, efekty tak jak scenariusz wydają się byc robione na
kolanie. Z patriotycznego punktu
widzenia należy wspomnieć o zdjęciach Janusza Kamińskiego. Jego obłędne zdjęcia
w "Liście Schindlera" sprawiły, że stał się stałym współpracownikiem
Spielberga, aż do dzisiaj. Tutaj jego
kadry są na poziomie dobrym i są chyba(oprócz kultowego motywu muzycznego Johna
Williamsa)największym plusem filmu
"Zaginiony Świat: Jurassic
World" ma wszystkie wady typowe dla kiepskiej kontynuacji. Jest to też
jeden z gorszych filmów Stevena Spielberga. Po prostu zwykłe kino
blockbusterowe, bez magii i logiki. Jasne Amerykaninowi daleko do takich
szarlatanów kina jak Michael Bay, lecz od takich nazwisk jak Spielberg wymaga
się zdecydowanie więcej.
Komentarze
Prześlij komentarz