Komuna - Niech żyje jedność



„Komuna” jest najnowszym filmem Thomasa Vinterberga, jednego z najsłynniejszych, współczesnych duńskich reżyserów, twórcy nagradzanego „Polowania”. Film opowiada historię przeciętnej, duńskiej rodziny, która otrzymuje w spadku wielki dom. Jego utrzymanie jest kosztowne, więc Erik, głowa rodziny planuje sprzedaż. Jego żona, Anna przekonuje go do bardziej niecodziennego rozwiązania – założenia komuny, w której rodzina dzieliła by się swoją własnością z współlokatorami. Do domu przychodzą różne osoby – zaczynając od przyjaciołach, kończąc na emigrantach.
www.berlinale.de
„Komuna” jest historią (nomen omen) komuny, wspólnoty, w której wszyscy ludzie są wg siebie równi. Tworzą swój mały świat z dosyć nietypowymi zasadami – ustalają budżet poświęcony na zakup piwa, wyrzucają śmieci do ogniska wewnątrz domu, organizują wspólne kąpiele nago itd. Reżyser opowiada o problematyce komunizmu (nie mylić z ustrojem politycznym). Poddaje pod wątpliwość, czy głos większości nie ogranicza jednostki, albo czy głos jednostki nie ogranicza większości. Cały koncept komuny nie jest przypadkowy, albowiem akcja  osadzona jest w roku 1975, w okresie zakończenia wojny w Wietnamie. Świat przedstawiony jest szarobury, wyprany z kolorów, postacie w większości nie grzeszą urodą , młodością – ogólnie nacisk położony jest na realizm. Na szczęście Vinterberg pozwala sobie na odrobinę humoru (często czarnego), co do pewnego czasu dobrze rozluźnia atmosferę. „Komuniści” to  zbieranina najróżniejszych indiwiduów – nietypowych, często zabawnych i w większości wzbudzających sympatię. Na dodatkową pochwałę zasługują niezłe, wyprawne z kolorów zdjęcia (tworzące ciekawy kontrast z humorem), oraz dobra ścieżka dźwiękowa. 
www.youtube.com
Niestety, gdzieś w drugiej połowie ton zmienia kierunek i „Komuna” zmierza w stronę typowego melodramatu. Bez wnikania w szczegóły, mamy tutaj wątek kryzysu wieku średniego, zdrady małżeńskiej i utraty poczucia własnej wartości. Rozwiązanie problemu jakie serwuje Vintenberg w zamyśle miało być nietypowe, ale w rzeczywistości jest niedorzeczne. Wg niego, źródłem wszystkich problemów jest sama wspólnota, co gryzie się z relacją głównych bohaterów (a konkretniej Anny) z resztą ludzi. Reżyser/scenarzysta najwyraźniej zapomniał o wątku zdrady małżeńskiej, który były głównym (jeśli nie jedynym) źródłem problemów. Tym bardziej niedorzeczne jest zakończenie, które upewnia o słuszności decyzji podjętych przez bohaterów.

Aktorsko film prezentuje się całkiem dobrze. Najlepiej wypadli Trine Dyrholm (która wygrała Srebrnego Niedźwiedzia za tą rolę) i Ulrich Thomsen, jako para głównych bohaterów. Ta pierwsza pokazuje nam bogaty wachlarz emocji – od opanowania, empatii, szczęścia,  po smutek, żal,  nawet załamanie nerwowe. Odtwórca Erika gra być może największego buca w Danii – zimny, agresywny, egoistyczny, niewrażliwy na uczucia innych. Najsłabiej wypadła Helen Reingaard Neumann jako Emma. Początkowo robi za zwyczajną kochankę Erika, jednak z czasem jej postać staje się coraz bardziej drętwa, nijaka, bierna, pozbawiona osobowości, własnego zdania (pod koniec wygląda jakby nie miała pojęcia co ze sobą począć).
„Komuna” jest dramatem z elementami komedii, który początkowo intryguje swoim pomysłem i podejściem, jednak z czasem popada w schematyczny i nielogiczny melodramat. Gdyby nie popularność reżysera, film raczej nie wzbudził by takiego zainteresowania.  
www.berlinale.de

Komentarze

Popularne posty