Po-interstellarowe turbulencje. Czyli Quo Vadis Nolanie?
Od premiery Interstellara minęły już dwa miesiące z hakiem. Odkąd ja widziałem ten film, minął już miesiąc. Gorączka opadła, więc można na spokojnie usiąść i odcinając się od fanbojów Nolana oraz domorosłych filmwebowych fizyków, i w spokoju zastanowić się nad filmem. Albo może jeszcze ciekawiej zastanowić się nad drogą Christophera Nolana.
Na początku powiem, że Interstellar nie przypadł mi do gustu. (Jeżeli ktoś się domaga oceny. To na filmwebie wisi 5/10). Uznałem ten film za kiczowato-sentymentalno-pseudonaukowy bełkot z pustymi papierowymi postaćmi i okropnie niewykorzystanym materiałem. Zachwyciła mnie tylko muzyka Zimmera, który wydaje się wracać do wysokiej formy z lat 90. Ale po tym filmie o dziwo nabrałem większy szacunek dla reżysera.
Nie można odmówić Nolanowi jednego: ambicji. Z takim nazwiskiem i z takim dorobkiem, mógłby usiąść i kręcić kolejne adaptacje poszczególnych postaci komiksowych, zgarniając przy okazji gruby hajs. Ale nie on w 2014r. postanawia zmierzyć się ze swoimi idolami. (Ulubionymi filmami Chrisa, jak i moimi są Łowca Androidów oraz 2001:Odyseja Kosmiczna). Podchodzi do pojedynku nie w sposób butny ale z należytą pokorą. Nie wchodzi w każdej scenie w dialog z arcydziełami Kubricka i Scotta ale subtelnie (zazwyczaj wizualnie) nawiązuje do powyższych filmów. Nolan próbuje wejść w polemikę z Kubrickiem tylko i wyłącznie w segmencie z Mattem Damonem (Który jest moim ulubionym) gdzie odwołuje się do morderczego komputera HAL 9000. I tam gdzie Kubrick widział zagładę ludzkości w technologii. Tam twórca Interstellara wystawia tezę, iż człowiek człowiekowi wilkiem, i to my jesteśmy głównym złem na świecie. Takiego Nolana doceniam i lubię.
Ale z drugiej strony Nolan to też nazwisko-reklama. To marionetka w rękach wielkich wytwórni filmowych. To zapełniacz sal kinowych na kilka dobrych miesięcy. I po prostu Chistopher chcąc nie chcąc, musi ograniczyć swoje wizje autorskie tak, aby trafić w szerokie grono odbiorców.
Dlatego Steven Spielberg może być bardziej wyrazistym drogowskazem dla kariery twórcy incepcji niż przytoczony już Stanley Kubrick. Spielberg przez wiele lat do dzisiejszego dnia właściwie balansuje w perfekcyjny sposób między umownym kinem autorskim, a czystym niczym nie ograniczonym kinem rozrywkowym. Tworząc świetne filmy zarówno w jednym rodzaju kina, jak i drugim.
Warto przytoczyć jeszcze Roberta Zemeckisa. Dla nieobeznanych to koleś od Foresta Gumpa i Powrotu do Przyszłości. Zemeckis w 1997 roku zrealizował film Kontakt, który śmiało może być uznawany za starszego brata Interstellara. Reżyser tego filmu podobnie jak Nolan był mistrzem kina blockbusterowego, z ciągotami do kina poetyckiego. Kontakt podobnie jak Interstellar oferował próbę odpowiedzi na ważne pytania dotyczące sfery naukowo-humanistycznej, lecz jednak robił to w sposób tandetno-melodramatyczny. Spoiwem łączącym obydwa filmy jest też występ Matthew McCounagheya
Ostatnio widziałem wywiad w którym Nolan śmiał się, że nakręci komedie romantyczną. Ja tu nie widzę nic śmiesznego. Christopher dotarł do ultra-trudnego punktu. Mój kolega powiedział iż:"Interstellar sięgnął tam gdzie jeszcze inny blockbuster nie sięgnął". Więc bohater tego felietonu musi zrobić znowu przewrót. Musi złamać swoją własną koncepcje. Życzę mu szczęścia i mam nadzieję, że Nolan nakręci jeszcze TEN film.
Komentarze
Prześlij komentarz