Uprowadzona 3(2014) - "Dziadek" Neeson znowu poluje...

Film kobiecych westchnień i wzruszeń doczekał się trzeciej odsłony. Przypuszczałem, że nie będzie to światowej sławy superprodukcja, no i zbytnio się nie pomyliłem. 


                                                     


Zbierałem się do napisania recenzji o tym filmie chyba ze 3 dni, jednak każda próba kończyła się fiaskiem. Dlaczego? To świetne pytanie. Ponieważ zwyczajnie nie ma o czym pisać...

Wraz z puszczonymi końcowymi napisami, powinienem mieć jakieś myśli związane z filmem. Czy to chodzi o zmianę jakiegoś elementu, fabułę, grę aktorską, cokolwiek. Niestety w tym przypadku jedyna myśl jaka mnie naszła to "czy jest jeszcze bigos w lodówce". Filmy, które nie pozostawiają pytań lub nie dają do myślenia, to filmy, o których szybko się zapomina. Tak jest w tym przypadku.

Przedstawię wam pokrótce fabułę tejże produkcji, która jest niewątpliwie tak zawiła, pełna twistów i smaczków, że aż mi się ręce palą, by o tym napisać. Otóż były agent CIA(jak już pewnie wiecie) Bryan Mills(Liam Neeson), zostaje oskarżony o zamordowanie swojej żony Leonore(Famke Janssen), a raczej byłej żony. (Swoją drogą była naprawdę niezła i dla niej pewnie męska część publiki mogła dać wyższą ocenkę, gdyby przeżyła, no ale cóż.) Ścigany przez służby i nie wiadomo kogo jeszcze, próbuje odnaleźć sprawców zbrodnii i dowieść swej niewinności.


Film trzyma w napięciu jak niepodłączona suszarka wrzucona do wanny podczas kąpieli. Warto zauważyć, że w zasadzie nikt tam nikogo nie uprowadził! Gra aktorska Dziadka Liama, nie zaskakuje, chociaż już zostaliśmy przyzwyczajeni do jego poziomu z poprzednich części, to i w tej jakoś się to trzyma. Jego "rozdwojenie jaźni", bo tak bym to mniej więcej nazwał, jest trochę za bardzo podzielone. Nie ma łagodnego przejścia między byciem troskliwym ojcem, a super agentem specjalnym z emeryturą większą niż przeciętna w Polsce. To trochę rzuca się w oczy.


Luc Besson, którego tak wielbiłem za serię "Taxi" i trochę za "Transportera". Tutaj odwala kawał żenady i jako fan kina akcji jestem szczerze zawiedziony tą produkcją, chociaż nie spodziewałem się nagłego przełomu po dwóch poprzednich częściach, to i tak żywiłem delikatną nadzieję, że może jednak trzecia część okaże się lepsza od pozostałych. Niestety nic z tego Panie Besson. Naszpikowanie faceta w podeszłym wieku adrenaliną i dania mu pistoletu do ręki nie sprawi, że film okaże się "wystrzałowy".

Tak żeby nie zrobiło się smutno reżyserowi to postarałem się i znalazłem plus w tej produkcji, a może nawet ze 3. Otóż polecam ten film w trzech przypadkach. Pierwszy: kiedy macie straszliwy tzw. "lazy day" i nie wiecie co zrobić przez 2 godziny z waszym życiem. (możecie odpalić sobie aby "zabić czas"). Drugi przypadek to ten, w którym już nie macie nic innego do obejrzenia oprócz ścian w pokoju. Trzeci: Po prostu oglądaliście dwie poprzednie części i chcecie się dowiedzieć kogo tym razem zastrzeli, skopie i uratuje Neeson. W innych przypadkach nie polecam. Dodam tylko, iż mimo tego jak nudny jest ten film, to i tak w miarę "normalnie" da się go oglądać.

PS

Ocenkę podniosłem specjalnie dla "dziadka" Neesona.

Moja ocena: 5/10 

Komentarze

Popularne posty