Body/ciało - Kieślowski/Coehlo
Najnowszy obraz Małgorzaty Szumowskiej próbuje być wieloma filmami. Próbuje kłaść pomost między aktorami starszego pokolenia, a młodszymi (Co jest ostatnio popularne w polskim kinie). Jest też próbą hołdu dla mistrza metafizyki Polskiego kina, czyli Krzysztofa Kieślowskiego. Jest na wskroś Altmanowski, ponieważ próbuje powiedzieć nam coś o obecnej Polsce. Dodatkowo jest teatralny i oszczędny w gestach. Na koniec próbuje być artystycznie „modny” coś a'la filmy Xaviera Dolana. Więc mamy niezły kocioł. Spróbujmy coś z niego wyłowić.
Naprawdę trzeba wysilić umysł aby przypomnieć sobie ostatni Polski film, który poruszał tematy związane z metafizyką. Możemy szukać, ale i tak skończymy na analogii do Kieślowskiego, a szczególnie trylogii o Trzech kolorach. Body/Ciało najbardziej skłania się do koloru niebieskiego.
Film Szumowskiej jest oszczędny w emocjach. Choć zdarzają się wybuchy emocjonalne, są one niejako przytłumione przez teatralność filmu. Uważam to za plus, ponieważ rzadko się zdarza w polskiej kinematografii film, który tak stopniowo żongluje emocjami.
Lecz jednak to, co mnie najbardziej zajmuje w „Body/Ciało”, to spojrzenie na obecną Polskę. Szumowska bezpardonowo robi aluzję do sprawy Madzi, ale to jej nie wystarcza. Według niej Polska to kraj, w którym osoba o nieokreślonej płci nosi tatuaż z symbolem powstania warszawskiego na szyi (WAH WAH), a około 50 letni prokurator korzysta z usług grubej (a jakże!) prostytutki, która robi striptiz do „Śmierci w Bikini” (A JAKŻE!) Republiki. Nawiasem mówiąc, ta scena z tym striptizem to istny Instatnt Classic kina polskiego. Dla Szumowskiej Polska to kraj nadal powiązany PRL-owskim węzłem. Skażony (Tak skażony!) romantyzmem , a w końcu zbrukany niską wiarą w ludzkie życie. Gdyby reżyserka oparła swój film tylko na tych punktach, to krzyczałbym, że film roku i tak dalej. No ale…
Powiedzmy sobie szczerze. Kręcenie filmu o śmierci już na wstępie wieje pretensjonalnością. Trudno coś wymyślić nowego w tym temacie, kiedy mamy za sobą ponad 2000-lat kultury. A szczególnie trudno zrobić coś wartościowego w tej materii, kiedy ma się w pamięci „Sześć Stóp Pod Ziemią” . Szumowska na szczęście dobrze o tym wie. I używa śmierci jako motywu, który pozwala odbudować więzi rodzinne jej bohaterów. Wynosi też na piedestały życie pośmiertne i traktuje jako odskocznia od cierpienia doczesnego (stąd dualistyczny tytuł) No i tu dochodzimy do mojego największego problemu jaki mam z „Body/Ciało”.
Szumowska w swoim filmie jest cyniczna. Od razu wyjaśniam wszyscy moi ulubieni reżyserzy to cynicy, ale reżyserka w swoim filmie jest cyniczna nie w sztuce, ale dla swojego widza. Mając naprawdę świetny materiał, świetne zaplecze i wykonawców (Gajosie żyj wiecznie!) Magdalena leci po najmniejszej linii oporu. Brakuje jej odwagi, coś, co powinien mieć każdy wielki artysta. Dojrzałość posiada ogromną, widać to po tym jak żongluje emocjami i w owym bezpardonowym cynicznym portretowaniu Polski, ale brakuje jej zwykłej odwagi, przez co zakończenie, to naprawdę jest kopnięcie inteligentnego, wrażliwego widza w twarz!
Film jednak oceniam pozytywnie. Szczególnie tematykę. Rany chronologiczne nie pozwalają wpisać „Body/Ciało” w falę sukcesu „Idy” (Która mam nadzieję niedługo eksploduje). duet Gajos-Ostaszewska jest piękny i dynamiczny. Tomek Ziętek (Hej to rudy z Kamieni Na Szaniec!) kradnie trzeci plan. Szumowska już sporo wie i umie, z niecierpliwością czekam na jej nowy projekt. A, tym bardziej sparafrazuje tytuł. Body mnie całe ciało. Mam nadzieję, że nie tylko mnie..
Moja Ocena:6/10
Komentarze
Prześlij komentarz