Halloween 4: Powrót Michaela Myersea-Kolejny odcinek z cyklu...



Seria Halloween całkiem nieźle zmienia swoja tkankę gatunkową. Jak na typowego "tasiemca". Gdzie dwie pierwsze części były typowymi slasherami, a trzecia....wygłupem, który posiadał wszelkie wady kina klasy "B" tamtego okresu. Czwarta - "Halloween 4" - zgodnie z modą panująca pod koniec lat 80 ma naleciałości kasecianego akcyjniaka. Są wybuchy, jest małe miasteczko, które mogłoby być zastępstwem dla Twin Peaks. Mamy stereotypowych twardych mieszczuchów i delikatne, wrażliwe damulki. Mamy człowieka zewnątrz (niezniszczalny, podobnie jak Myers - Dr Loomis), który wie więcej niż całe miasto. W końcu mamy nasze ulubione rozhisteryzowane nastolatki. Ale to nie one służą za „dziewice podrzucane smokowi”. Otóż Michael Meyer tym razem poluje na córkę Laurie Storde - Jamie, czyli swoją siostrzenicę.

Tu konieczna dygresyjka. Tematyka dzieci w horrorach jest szeroko eksploatowania od początku istnienia tego gatunku. Nasza dziewczynka zachowuje się jak każde inne dziecko z typowego horroru z tego okresu. Intelektem wydaje się przewyższać pół miasta i do tego Michaela. Wydaje się, że sama mogłaby się obronić przed, nim. Ale jej postać nie jest jednak tylko zbiorem filmowych kliszy. Film delikatnie porusza tematykę dziecięcej psychologii, co skutkuje w końcówce nieco przesadzonym cliffhangerem. Spolier: Jamie dokonuje morderstwa, co sprawia, iż ma ona niejako przejąć schedę po Michaelu. Okazało się jednak, iż widzowie tak mocno są przywiązani do Myersa, że w "piątce" znowu mamy do czynienia z nim a nie z uroczą Jamie.  

Postać Dr. Loomisa w trakcie trwania serii ulega subtelnym zmianom. W jedynce był on po prostu kimś w rodzaju szeryfa, który ściga Michaela. W tej części obwinia sam siebie o zło jakie wyrządził Myers. Chce się nawet poświęcić dla dobra miasteczka i nieznanych mu ludzi.

Za kamerą mamy Dwighta H. Little, który jest najbardziej znany z reżyserii "Uwolnić Orkę 2". Cóż, jako reżyser spisuje się nad wyraz dobrze. Sprawna realizacja pomaga wygodnie uplasować się "Halloween 4" na półce kina gatunkowego. John Carpenter, oryginalny pomysłodawca, serii nie ma już raczej z nią nic wspólnego. Nadal możemy usłyszeć motyw muzyczny skomponowany przez niego - przewija się przez całą serię. Ale na tym udział Carpentera w tej części kończy się. Jeszcze kilka słów o muzyce. Alan Howarth, który tworzył muzykę do tej części, skomponował też soundtrack do części drugiej Halloween. Podobnie jak w wypadku tamtej części jego soundtrack zawiera należny hołd oryginalnej ścieżce dźwiękowej Johna Carpentera, lecz Howarth stara się także budować swoją własną muzyczną tożsamość. Styl synthpopowy przybiera odpowiednio groźny wydźwięk, co potęguje klimat filmu.
Po fatalnej trzeciej części wydaje się, iż seria wróciła na swoje właściwe tory. Mamy tu do czynienia z kilkoma eksperymentami, lecz jest to kino bezpieczne, schematyczne i znakomicie wpisujące się w gatunkowe ramy kina lat 80.

Komentarze

Popularne posty