Halloween (1978) - Wielogłos
Postanowiliśmy rozpocząć nową serię w której będziemy recenzować różnego rodzaju horrory. Zaczynamy z klasyczną serią "Halloween". Przez klika najbliższych tygodni będziemy opisywać przygody Michaela Myersa. Fanów dreszczowców i nie tylko zapraszamy.
Tomek: Rok, w którym zastrzelono Johna Fitzgeralda Kennedy'ego jest dla innego Johna, a mianowicie Capentera rokiem, w którym narodził się potwór w osobie 6-letniego dziecka mordującego swoją siostrę. Z kolei rok 1978 to dla reżysera "Halloween" czas, w którym zło powróci po ty aby kolejny raz zabić. Tym razem swoją drugą siostrę. Boogeyman w osobie Michela Myersa to metafora Ameryki. Wyniszczonej w latach 70 przez: Wietnam, Nixona, Watergate. Carpenter nie jako pierwszy (i też nie jako ostatni) w latach 70 przefiltrował swoje lęki przez taśmę filmową. Akcja filmu rozgrywa się w Halloween. Oprócz oczywistego celu umieszczenia akcji w ten dzień to należy zwrócić uwagę na jesienną aurę towarzyszącą filmowi. Czyli ospała, letargiczna, niepokojąca atmosfera wpływa na klimat filmu. Nieprzypadkowym jest fakt, iż nastoletni bohaterowie dokonują u Carpentera aktów seksualnych. Bo oprócz niezłego straszaka(nieco się postarzał, ale cholera ten klimat!) mamy też do czynienia z historią o przemijaniu dzieciństwa i ekspresowym dorastaniu w trybie natychmiastowym.
Michał: Czym by były slashery bez „Halloween”? Film Johna Carpentera na stałe
wyznaczył standardy kina grozy. Nie jest to pierwszy slasher, wcześniej
powstały „Czarne święta” i „Teksańska masakra piłą mechaniczną”, ale reżyser
wykorzystał wszystkie najbardziej rozpoznawalne schematy i rozwiązania tego
nurtu. Każdy fan horrorów powinien
znać historię Michaela Meyera, zamaskowanego psychopaty mordującego w noc
Halloween. Film do dziś zachwyca dzięki surowym zdjęciom, nastrojowej muzyce,
niezapomnianym postaciom, klimatowi i napięciu. „Halloween” nie bez powodu
doczekał się ogromnej ilości sequeli i naśladowców. Pozycja obowiązkowa!
Krzysiek: Nie ukrywam, że nie jestem fanem horrorów i patrząc na tę
„ikonę” gatunku sądzę, że jest to dość marna i kiczowata produkcja, lecz w
tamtych czasach (czyli koniec lat 70-tych początek 80-tych) mogło to robić
wrażenie. I faktycznie robiło. Nie mniej jednak poziom głupoty bohaterów (jak
to zazwyczaj w horrorach bywa) jest na tyle wysoki, że nie jestem w stanie
wczuć się w klimat. Co najbardziej mnie
drażniło w tym filmie, to muzyka, która próbuje na siłę podciągnąć poziom grozy
nawet w tak bardzo dennych scenach jak zwykły spacer. Jak widzę idące panny
chodnikiem, które rozmawiają o głupotach, a w tle leci muzyka, jakby ktoś miał
je zaraz zaszlachtować, to krew mnie zalewa. Oczywiście nic się nie dzieje
podczas tego spaceru, bo gdyby było inaczej, to wtedy użycie takiego podkładu
byłoby uzasadnione, a tak tylko widza wytrąca z rytmu i irytuje. No, mnie na
pewno.
Łukasz: Przeciąganie scen do granic wytrzymałości (widza) ma za zadanie zbudować
wielkie napięcie, a ignorowanie włącznika światła przez bohaterów ma nas z kolei wprowadzić w niezwykły klimat
mordu podczas Halloween. Może w latach 70. robiło to na odbiorcach spore
wrażenie i może jest to kluczowy film kreślący zasady, których musi
przestrzegać dobry slasher, ale dzisiaj, po obejrzeniu dziesiątek
schematycznych produkcji idących jego śladami myślę, że lepiej byłoby, aby ten
film nigdy nie powstał.
Wspomniane długie męczące
ujęcia, gdy kamera przeskakuje raz na dom raz na twarz i tak przez całe 2-3
minuty w połączeniu z monotonną, ale wpadającą w ucho, ścieżką dźwiękową są w
stanie doprowadzić widza do granic wytrzymałości. Niestety, nie ze strachu.
Chyba, że przed kolejnym tego typu zabiegiem.
Ostatnie sekwencje z
„final girl” jeszcze bardziej potrafią wymęczyć. Akcja, która powinna nas wznieść na wyżyny skupienia,
emocjonalnego zaangażowania, realnego strachu zostaje całkowicie zniszczona
przez nadnaturalne, tępe wrzaski głównej bohaterki. Aż żałujemy, że w filmach
tego gatunku musi ona przeżyć i zaczynami kibicować Myersowi.
Autorzy: Tomasz Ciesiółka, Michał Nadolle, Krzysztof Pawlak, Łukasz Rogalski
Komentarze
Prześlij komentarz