The Big Short- Wilki z Wall Street



Chciwość to jedna z podstawowych żądz człowieka. A że kino uwielbia żądze to temat  mężczyzn, którzy zrobią wszystko dla wypchanych portfeli jest często eksploatowany.  Mając jeszcze w pamięci świetne pastiszowe(słowo klucz  w przypadku tego dzieła) ostatnie dzieło Martina Scorsese czyli „Wilk z Wall Street”, Hollywood podejmuje znowu tematykę ekonomi. Lecz w tym przypadku pastisz jest, ale go też jednocześnie nie ma.  Przyjrzyjmy się postmodernistycznemu bałaganowi , który w tym roku jest nominowany do Oscara w tej najważniejszej kategorii. Panie i Panowie oto „The Big Short”

Historia jest oparta na prawdziwych wydarzeniach, które stały się zarzewiem ogólnoświatowego kryzysu 2007-2010. Zadziwiające, jak zaledwie kilku mężczyzn - poprzez spekulacje, malwersacje, balansowanie na granicy prawa - doprowadziło do gigantycznej zapaści gospodarczo-ekonomicznej właściwie w każdym zakątku globu. Sensacyjne kulisy wydarzeń, które wpłynęły na każdego z nas.

„The Big Short” nie ma na zadaniu zarzucać widzów stertą pojęć z podręcznika do ekonomii. Film Adama McKaya chce zaprosić widza do zabawy. Dlatego film wręcz wyważa czwartą ścianę. Zwroty do widza, montażowe mrugnięcia okiem, odwołania do popkultury, celebryci jak Selena Gomez,  którzy wraz z profesorami ekonomii tak tłumaczą procedery biznesowe, że nawet przedszkolak by je zrozumiał. Najlepiej cały film podsumowuje cameo Margot Robbie, czyli  ekranowej żony Jordana Belforta z „Wilka z Wall Street”. Tak otwartego  na widza filmu,  dawno nie widziałem.

Technika narracji doskonale uzupełnia się z językiem filmowym. Film jest rwany, dynamiczny, ekspresyjny.  Podczas seansu widz  nie usiedzi na miejscu. Mimo iż ekonomiści przedstawieni w filmie są w  miarę poważni (piszę w miarę. Bo jeden jest zatwardziałym fanem Metallici, a drugi jest nadpobudliwym cholerykiem) nie są tak pastiszowi jak np. ich odpowiednich z przywoływanego już filmu Martina Scorsese. To i tak widz nie mam problemu z identyfikacją się z bohaterami i wraz z nimi płynie  w stronę wielkiego kryzysu.

W główne role wcielają się pierwszoligowi aktorzy. Christian Bale(nominacja do Oscara), Ryan Gosling, Steve Carell oraz Brad Pitt. Dla prawie każdego z nich jest to najlepsza rola od dobrych kilku lat. Aktorzy są równie dynamiczni co film. Co więcej widać, że tematyka bankowości nie jest im obca i mimo jednak drobnego przerysowania postaci ich kreacje wypadają naturalnie i wiarygodnie. Niestety troszkę od poziomu odstaje Brad Pitt. Jego postać jest aż za bardzo przerysowana co wzbudza w  widzu groteskę i przez kilka chwil łamie doskonały rytm filmu Adama McKaya Ale wiadomo nie od dziś, że jego kariera biegnie sinusoidalnie. Akurat mamy do czynienia z słabszym okresem Pitta.  

Jednak „The Big Short” to nie zgrywa. To przede wszystkim historia o kryzysie, który pozbawił wielu Amerykanów pracy oraz dachu nad głową. McKay wie o tym i kiedy trzeba przycisnąć to przyciska. Tylko że wtedy jego film zwalnia, traci swój oryginalny styl i zahacza o sztampę. Reżyser dobrze o tym wie i sięga po środki dramatyczne, kiedy naprawdę nie ma wyjścia i niestety wtedy „The Big Short” staje się kolosem na glinianych nogach, całą konstrukcja się sypie, a my możemy mieć wrażenie że oglądamy zupełnie inny film niż te kilka minut temu.

Mimo wszystko film Adama McKaya może być traktowany jako dzieło aspirujące do pomnika współczesnej kultury. Chaos który jest wywoływany przez pieniądze, który prowadzi do niszczenia istot ludzkich. Reżyser stara się nie całkiem na serio nadać swojemu filmowi głębsze znaczenie. Ci celebryci nie są w filmie obecni tylko na płaszczyźnie humorystycznej. Film też ironicznie pokazuje: obwieszonych złotem raperów, drogie restauracje, itd. I właśnie w satyrze społecznej "The Big Short" jest najlepszy

Doceniony przez wielu, w tym także  i mnie "Mad Max: Na drodze gniewu" raczej nie ma szans na Oscara w kategorii za najlepszy film . Co innego techniczne kategorie, tam powinien rozłożyć konkurencję. W tym przypadku "The Big Short" staje się moim faworytem numer jeden. Oryginalność wynosi ten film na piedestały. I mimo, iż intencje reżysera są trochę szemrane to i tak mamy do czynienia z bardzo dobrym kinem.

Ocena:7/10

Komentarze

Popularne posty