Halloween-Nowe wyzwania, stare problemy



Większość fanów klasycznych produkcji na słowo "remake" dostają wysypki. Jednak fani "Halloween" nie mają powodów do narzekania. Rob Zombie przenosi nieco komiksową z dzisiejszego punktu widzenia aurę filmów Carpenetera i nadaje im należyty krwisty, wulgarny posmak poprzez dodanie: krwi, flaków, cycków (Były w pierwszej części, ale chcemy więcej!), wulgaryzmów. W końcu słowo "slasher" w ustach Zombie'go znajduje należyty wydźwięk.


Klimat Carpentera ustępuje miejsca, a właściwie znika całkowicie na rzecz krwawej rozwałki. Nie mamy już wszędobylskiej kamery, która zagląda w każdy kąt, nie mamy też Jamie Lee Curtis i Donalda Plesancea, motyw muzyczny pojawia się tylko raz. Zombie nie hołduje ślepo pierwowzorowi, tylko znajduje własny styl na opowiedzenie historii Micheala Myerse'a. Co ciekawe znajduje odpowiedni język filmowy, który sprawia, iż jego opowieść pod pewnymi względami dorównuje, a nawet przewyższa oryginał. Zwracam się tu oczywiście w stronę przemocy przedstawionej w filmie.

Najdziwniejszą rzeczą w tym remake'u jest to, iż Zombie pośród latających flaków i odciętych głów znajduje czas na to, aby załatać dziury fabularne pozostawione przez Carpentera. Przez pierwsze 40 minut reżyser remake'u pochyla się nad historią Myerse'a. Pokazuje między innymi co go popchnęło do zabójstwa siostry, a także w miarę wiarygodnie przedstawia jego proces leczenia psychologicznego. Film buduje tu całkiem nieźle relacje na linii Mike-Dr. Loomis. Robi to zdecydowanie lepiej niż oryginał, gdzie mieliśmy temat potraktowany naprawdę od niechcenia (rozumiem koncepcje, ale mimo wszystko był to minus filmu z 1978r.), z kolejnymi częściami owa relacja robiła się coraz bardziej śmieszna, kiedy kolejni reżyserzy próbowali zbudować wokół niej oś fabularną.


Zaskakuje też obsada. W roli Dr. Loomisa pojawia się Malcolm McDowell, który jest najbardziej znany z kultowej roli Alexa Delarge z "Mechanicznej Pomarańczy". Liderem drugiego planu jest z kolei Brad Dourif, który w "Halloween" jest świeżo po zakończeniu produkcji serialu dla HBO - "Deadwood". Jeżeli porównamy tak cenione nazwiska jak McDowell i Dourif z Lee Curtis i Pleasence'm to bez problemu możemy stwierdzić kto wygra w tym aktorskim starciu. Tym bardziej iż owa dwójka nie wystąpiła na zasadzie: "Ej patrz , jestem sławny, gdzie moja kasa". Tylko wręcz przeciwnie, obydwoje pokazują poziom aktorstwa, jaki się wymaga od tego typu nazwisk.

W obsadzie znajdzie się również smaczek dla  fanów serii. Otóż w obsadzie pojawia się Danielle Harris - czyli aktorka,, która zagrała w czwartej części Jamie Lioyd. Podczas zdjęć do"Halloween 4" Harris miała około 8 lat, z kolei podczas kręcenia remake'u ma już 27 wiosen na karku. Dwie dekady temu zagrała niedoszłą ofiarę Myeresa, tu już udało Mike'owi się ją dorwać. Cóż jak wiadomo zabijanie dzieci w horrorach to temat dosyć kontrowersyjny.

Fani mogą być naprawdę zadowoleni  z remake'u.  Zombie nie podchodzi na kolanach do pierwowzoru, proponuje własną drogę interpretacyjną klasyka. Odwaga się opłaca. Owszem jest to rzecz całkowicie "wypłukana" z klimatu oryginału, ale strzelam w ciemno, iż dzisiejszej młodej widowni wersja Zombie'go bardziej przypadnie do gustu niż oryginał.

Komentarze

Popularne posty