"Gwiezdne Wojny: Część IV - Nowa Nadzieja" - początek kosmicznej sagi
Blockbusterami określamy
wysokobudżetowe filmy, które nastawione
są na ogromne zyski - duża ilość sprzedanych biletów, agresywna kampania
reklamowa, oraz masa produktów reklamujących dany film. Obecnie bardzo często
do kin wchodzą tego typu produkcje.
Dawniej nie było tak wiele blockbusterów
- zdarzały się kasowe i wysokobudżetowe filmy. Pierwszym, definitywnym
blockbusterem były "Gwiezdne Wojny" Georgea Lucasa (znane również
jako "Gwiezdne Wojny: Część IV - Nowa Nadzieja").
Akcja filmu rozgrywa się
"dawno, dawno, temu w odległej galaktyce" rządzonej przez potężne,
okrutne Imperium. Jedynie Sojusz Rebeliantów jest w stanie obalić tyranię i
zaprowadzić porządek. "Gwiezdne Wojny IV: Nowa Nadzieja" opowiada o
losach Luke Skywalkera (Mark Hamil), znudzonego życiem nastolatka z ambicjami.
Pewnego dnia wujek Luke’a kupuje droidy, które przechowują wiadomość od
Księżczniki Lei (Carrie Fisher), członkini Rebeliantów uwięzionej przez
Imperium. Luke, razem z droidami - C3-PO (Anthony Daniels) i R2-D2 (Kenny
Baker), starym rycerzem jedi – Obi-Wanem Kenobi (Alec Guiness), oraz przemytnikami
- Hanem Solo (Harrison Ford) i Chewbaccą (Peter Mayhem) wyruszają z misją
ratunkową.
"Gwiezdne Wojny: Część IV - Nowa
nadzieja" były szczególnie ryzykowną inwestycją. Mimo sporego budżetu
producenci nie byli pewni, czy widzom przypadnie do gustu widowisko osadzone w
bliżej nieokreślonych realiach, pełne groteskowych istot, technologi, łączące w
sobie science-fiction z klasycznym fantasy. Kiedy "Gwiezdne Wojny"
weszły do kin, świat oszalał. Był to
najbardziej kasowy film wszech czasów - przy budżecie 11 mln $, zarobił ponad 775
mln. Powstała masa produktów (np: zabawek, komiksów) sygnowanych logiem
"Gwiezdnych Wojen", pomniejszych produkcji (np: serial
"Droids", albo "Star Wars: the Holiday Special"), oraz
naśladowców. Tak rozpoczęła się jedna z najsłynniejszych filmowych serii.
To idealna space opera. George Lucas
doskonale wiedział jak wprowadzić widzów w świat kompletnie inny od naszego.
Użył klisz doskonale znanych z różnych gatunków filmowych - mamy tutaj elementy
akcji, przygody, komedii, westernu i przede wszystkim fantasy. "Gwiezdne
Wony" to nic innego jak klasyczna baśń przeniesiona na realia
science-fiction. Mamy rycerzy jedi, którzy stanowią połączenie samuraja z
czarodziejem, mamy też młodzieńca o szlachetnym sercu, który wyrusza w przygodę
swojego życia, oraz zamkniętą w "komnacie" księżniczkę czekającą na
ratunek. Dzięki takiemu podejściu, łatwo zapamiętać postacie przedstawione,
oraz zrozumieć świat filmu, nawet jeżeli tak bardzo różni się od naszego.
Bohaterowie w tej części są prosto napisani, opierają się na schematach
powielanych od dawna przez Hollywood, dzięki świetnej pracy reżysera i
niespotykanemu klimatowi, łatwo się z nimi utożsamić. Film wprowadził wiele
niezapomnianych postaci, w tym jednego z najsłynniejszych złoczyńców w historii
popkultury, Darth Vadera.
Efekty specjalne , jak na tamte
czasy były przełomowe - nie wyglądają może tak dobrze jak w "Imperium
kontratakuje", czy "Powrót jedi", ale i tak lepiej wypadają niż te z ostatniej trylogii. Charakteryzacja
i projekty postaci obcych oraz droidów do dziś mogą wydawać się groteskowe czy
dziwaczne, jednak dodatkowo potęgują klimat kosmicznej opery. Seria nie
istniała by bez legendarnej ścieżki dźwiękowej Johna Williamsa. Jego
orkiestralne utwory towarzyszące od pierwszej sekundy od razu zapadają w pamięć
i idealnie uzupełniają świat wykreowany przez Georgea Lucasa. Wszystko to
tworzy niespotykany klimat, fantastyczny świat w, który można uwierzyć. Poza
ekranizacjami książek Tolkiena, żadne inne filmowe uniwersum nie jest tak
bardzo rozbudowane.
Czy film posiada wady? Niestety tak.
Z obecnej perspektywy, scenariusz wydaje się bardzo naiwny. Postacie czasami
zachowują się jak bohaterowie kreskówek, złoczyńcy są wyjątkowo niezdarni,
bohaterowie wychodzą cało z każdej opresji, a niektóre zwroty akcji są bardzo naciągane (np: sposób zniszczenia
Gwiazdy Śmierci, albo okoliczności w jakich odnaleziona została księżniczka
Leia). Dialogi są przeważnie banalnie proste i mało subtelne. Film łamie
wszelkie prawa fizyki, rządzi się własną logiką. Część tych niedociągnięć może
usprawiedliwiać sama konwencja. Należy
pamiętać, że to nie jest hard science-fiction, tylko kosmiczna opera - baśń
której akcja rozgrywa się w kosmosie.
Nie bez powodu każda część rozpoczyna się frazą rodem z klasycznej bajki -
"Dawno, dawno temu...". Efekty specjalne chociaż przełomowe, w kilku
momentach wyglądają bardzo archaicznie. Rozmach zdecydowanie ustępuje następnym
częścią. Główny bohater, niezapomniany Luke Skywalker w tej części jest
wyjątkowo mdły i nijaki, blednie przy charyzmie
Hana Solo, Obi-Wana, czy Dartha Vadera. Scena walki pomiędzy Darth
Vaderem, a Obi-Wanem wygląda z kolei tak ślamazarnie , że nawet najwierniejsi
fani są
zawiedzeni . Mimo tych wszystkich wad,
należy pamiętać jak wielkiej rewolucji
w kinie rozrywkowym
dokonały" Gwiezdne Wojny", ile filmów nie powstało by, gdyby
Lucas nie przetarł szlaku.
"Gwiezdne Wojny: Część IV - Nowa
Nadzieja" to już film-legenda. Każdy kinoman powinien poznać film Georgea
Lucasa. To niezaprzeczalny klasyk, niezależnie od tego jakie jest Wasze
podejście fantastyki.
Komentarze
Prześlij komentarz