Top 30 filmów 2015r. w polskich kinach
No to jedziemy z tym
koksem.
29.Spectre (reż. Sam
Mendes) Narzekać na „Writting on the Wall” nie będę(Oczywiście utwór jest
fatalny, posłuchajcie sobie wersji Radiohead)bo jest to pójście po najmniejszej
linii oporu. Problem z tegorocznym
Bondem jest taki, że mimo iż przygody agenta 007 z Danielem Craigiem w roli
głównej wynalazły nowy sposób
opowiadania historii i zmieniły ton sagi na bardziej poważny to oglądając
„Spectre” czułem się jak przy oglądaniu 30-letniej telenoweli. Miałem dość
wszystkiego. Jeszcze ten antagonista… Miejsce na liście jest bo od strony
technicznej to jest majstersztyk, a opening to moja ulubiona scena tego roku.
Szkoda, że reszta filmu nie trzyma poziomu.
28. Avengers:
Czas Ultrona (reż: Joss Whedon) Wiadomo
jak to z Marvelami bywa. Te filmy pomału zaczynają przypominać dwugodzinne
zapowiedzi kolejnych zapowiedzi kolejnych filmów. Z oryginału niby pozostał
żart, ale jest przytępiony. Czas Ultrona uderza w poważniejsze tony, ale nie
wie zbytnio jak to zrobić, aby było dobrze. No i oczywiście słaby antagonista,
ale to domena wszystkich Marveli. Mimo wszystko obraz broni się, bo gdzieś w
tle pobrzmiewa całe to ogarnianie popkultury przez Whedona. Niestety tylko
pobrzmiewa.
27. Snajper (reż.
Clint Eastwood) Wiadomo nie od dziś, że w kwestii polityki Eastwood w
ostatnich latach nieco „odjechał” i zrobił się z niego taki nieco amerykański
Grzegorz Braun (hi hi). W jego najnowszym obrazie widać to gołym okiem. Patos
leje się równie mocno jak krew niegodziwego wroga Amerykanów. Całość broni się
od strony technicznej. Wieloletnie doświadczenie Clinta na stołku reżyserskim
tutaj procentuje. Byłoby nawet wyżej na liście gdyby nie ta nieznośna
manipulacja faktami w finale. C’mon Mr.
Eastwood.
26. Pingwiny z
Madagaskaru (reż. Simon J. Smith, Eric Darnell) Mimo, iż pingwiny już dawno
przestały być gwiazdą własnego show to I tak filmu się doczekały. Animacja
przeszła raczej bez wielkiego echa, ale u mnie zarobiła kilka punkcików. Po
pierwsze jest to idealna bajka dla dzieciaków. Nie ma żadnych „niebezpiecznych”
żartów, które mogłyby zakłopotać rodziców swoich pociech. Po drugie brak
jakichkolwiek odniesień do popkultury sprawia, że film jest absolutnie czytelny
dla najmłodszego odbiorcy. Takich bajek się już dzisiaj nie robi.
25.Motyl Still Alice
(reż. Richard Glatzer, Wash Westmoreland) Ten film to przede wszystkim
dramatyczny bieg Julianne Moore o spóźnionego co najmniej o dwie dekady Oscara.
Lecz jednak za filmem stoi też prawdziwa historia miłości dwóch ludzi(z braku
czasu nie przytoczę tu faktów. Chętnych odsyłam do google)co sprawia iż ilość
chwytów emocjonalnych jest ograniczona do niezbędnego minimum. Zresztą Moore
zostawiła serce na planie co w filmie widać. Przede wszystkim warto zapoznać
się z „Still Alice” dla niej.
24.Agentka (reż. Paul
Feig) Feministycznego śmieszkowania Feiga ciąg dalszy. Facet w „Agentce”
ani na chwile nie spuszcza z tempa kradnąc nieco przetarte i oklepane parodie
wczesnych Bondów i dostosowując je do swojego stylu. Obsada z Jasonem Stathamem
na czele po prostu wymiata. I nie przeszkadza mi wcale fakt, że dowcip filmu
sprowadza się do tezy: „Haha to jest zabawne ponieważ jest gruba!”. Wiadomo że
żarty z grubych dziewczyn są najlepsze(Dla kumatych: „Some Girls Are Bigger
Than Others”).
23.Spongebob: Na
Suchym Lądzie (reż. Paul Tibbitt) Trudno się kręci takie filmy.
Jednocześnie trzeba zadowolić fanatyków serialu jak i osoby, które mają się
potencjalnie zainteresować serialem. Kilka lat temu Simposnowie się wyłożyli na
tym gruncie tworząc, rzecz tylko dla fanów. Z Spongebobem jest jednak trochę
inaczej. Film nie jest nawet w połowie tak pojechany jak serial, ale klimat
zachowuje w taki sposób , by przeciętny Kowalski po seansie sięgnął po
film. Wszystko to sprawia, że dobrze się
to ogląda.
22.Body/Ciało (reż.
Magdalena Szumowska) Szumowska doskonale rozumie historię Polskiego kina i
w swoim obrazie celnie do niej nawiązuje mieszając ją z domieszką zachodniego
kina. Skutkuje to tym , że w Polsce dawno nie było filmu tak otwartego na
grę z widzem. Nieśmiertelny Janusz Gajos jak zwykle klasa
sama w sobie. Ostaszewska godnie mu partneruje.
Szkoda tylko że film, który ma
tak banalną wymowę końcową rzuca się na tak szeroki krąg interpretacyjny.
Niesmak dysonansu długo zostaje w ustach.
21.Marsjanin (reż. Ridley Scott) Scott na starość…. wyjął za
przeproszeniem kija z dupy i bardzo dobrze zrobił. Mimo, iż „Marsjanin” jest
podręcznikowym przedstawicielem kina kosmicznego-katastroficznego to właśnie owa luźna koncepcja, wieczne żarty i
wiara w ludzka pomocy sytuują ten film wyżej niż taki „Interstellar”. Błyskotliwa obsada, która spisuje się bardzo
dobrze to kolejny plus tej produkcji. Ten film powinien być puszczany na
lekcjach fizyki w gimnazjum/liceum. Gwarantuje, że od razu oceny byłyby lepsze.
20.Victoria (reż.
Sebastian Schipper) Ten film z kolei wygrywa oryginalnością. Schipper na
modłę starych klasyków, chce aby widz pobawił się elementami układanki, jakie
zaprezentuje jego film. A tych elementów jest dużo. Zrealizowany za pomocą
jednego ujęcia Coenowski thriller zahaczający o paradokument na dodatek
dorzucający sporo odniesień do nowej fali.
Szkoda tylko, że od tej mieszanki niekiedy widzowi robi się niedobrze.
Mimo wszystko zdecydowanie najbardziej oryginalny film roku.
19. Taxi Teheran
(reż. Jafar Panahi) Widokówka, która
próbuje być czymś na kształt wczesnych dzieł Felliniego. Panahi pokazuje życie
w Teheranie takim jakie naprawdę ono jest, nie zważając na polityczną
poprawność. Pirackie DVD, strzelaniny na ulicach, dzieci, które widzą więcej
niż powinny widzieć. Urokliwy, wręcz wyrwany z większej całości obrazek, który
pozawala widzowi zatrzymać się na dłuższą chwilę.
18.Młodość (reż.
Paolo Sorrentino) Jeżeli film powyżej był odwołaniem do Felliniego tak ten
tutaj jest zrzynką po całości. Mimo wszystko jest to opakowane w ładne,
świecące i błyszczące opakowanie. Sorrentino nie traktuje serio tematu jakiego
się podjął i po prostu się bawi zarówno koncepcją , kinem gatunkowym jak i
swoim barokowym, wyniosłym stylem. Czasem od banałów zęby bolą, ale ten pan już
tak ma.
17.Kingsman Tajne
Służby (reż. Matthew Vaughn) Ten rok
stał pastiszami kina szpiegowskiego, z czego ten tutaj jest najlepszy. Vaughn,
który już przed „Kingsmanem” był sprawnym kabareciarzem kina tak tutaj pokazuje co potrafi. Niestety „Kingsman” ma
tylko zrywy, momenty. Zbyt kurczowo trzyma się gatunku, który parodiuje przez
co film nie rozwija w pełni skrzydeł.
Mimo wszystko dla finałowego pojedynku i „Slave to Love” warto to obejrzeć.
16.Everest (reż. Baltasar
Kormákur) „Everest” to przede
wszystkim film, który zachwyca pięknym wykonaniem technicznym. Urzekająca i jednocześnie zabójcza biel
okalających zdradliwe szczyty górskie oglądane w kinie to czysta poezja. Szkoda
tylko, że kiedy dochodzimy do dramatu postaci to już nie jest tak kolorowo. Kormákur mając do dyspozycji znakomitą obsadę
nie wie za bardzo co z nią zrobić. I nie umie przekuć ich warsztatu na
charakterystykę postaci, co powoduje, że dramat jednostek jest nam obojętny.
Wiadomo historie oparte na faktach, rządzą się pewnymi zasadami, ale mimo
wszystko można by to było zrobić lepiej.
15.Whiplash (reż.
Damien Chazelle) Dla wielu pewnie to będzie nr 1. I szanuje ich wybór, ale
dla mnie cały ten wynoszony na ołtarze konflikt jest zbyt jednowymiarowy, aby
ponieść wyżej ten film. Początkowe darcie ryja szokuje, ale darcie ryja przez
1.5h godziny nudzi. Do tego film zaprzestaje pokazywania regresu relacji
protagonisty z jego najbliższymi. No i historia momentami przypomina Science-Fiction(scena
z ciężarówką). Mimo wszystko od strony
technicznej to geniusz. Najlepiej zmontowany film roku.
14.Jurassic World (reż. Colin Tevorrov) Jak
dla mnie chyba największe zaskoczenie roku. Tevorrov podszedł do tematu z
szacunkiem geeka jak i otwartym umysłem i wycisnął z tej konającej sagi
wszystko co najlepsze. Humor, który tuszuje wszystkie niedogodności fabularne
to największa zaleta filmu. Chris Pratt niesie ten film na swoich barkach i udowadnia,
że jest obecnie topową gwiazdą. Jeżeli przymknie się oko na wady scenariusza to
odstaniemy znakomitą rozrywkę co przekłada się na tytuł jednego z najlepszych
blockbusterów tego roku.
13.Pentameron (reż.
Matteo Garrone) Obecnie kino baśniowe to dosyć niebezpieczny teren na
eksplorację. Ale twórca świetnie przyjętej
„Gomorry”, który pokazuje tutaj swoją wszechstronność uważa że można wiele wycisnąć
z tego typu kina. Przez dosyć luźne podejście do tematu obrazuje baśnie jako
moralitety dla trochę starszych dzieci i przez dwie godziny filmu nie gra, ani
jednej fałszywej nuty. Klimat baśni w 2015r. ponownie wrócił na ekrany kin.
12.Misssion Impossible - Rogue Nation (reż. Christoper
McQuairre) Ten rok pod względem kina akcji należał do staruszków. Mim, iż
za kamerą stał McQuairre(który jest zresztą bardziej uznanym scenarzystą niż
reżyserem)to i tak cały projekt był pod kontrolą Toma Cruise’a. Człowieka,
który z nie jednego pieca „kinowego” już jadł. Tutaj jednak pokazuje pasję.
Pasję, która wznosi ten obraz na wyżyny. Tomek wie doskonale co działa, a co
nie w obecnym kinie akcji i świetnie korzysta z tej wiedzy. Świetna kontynuacja
cyklu no i czekamy na więcej od naszego weterana.
11.Plemię (reż.
Mirosław Słaboszpycki) Film ukraińskiego reżysera przede wszystkim próbuje
może nie tyle redefiniować co wprowadzić pewne innowacje do języka kinowego.
Cały film jest „zagrany” za pomocą niemych gestów. W filmie nie pada ani jedno
słowo. Haczyk polega jednak na tym, ze film obrazuje młodzież głuchoniemą jako
ludzi zdegenerowanych, odrębne plemię. Kiedy widzimy na ekranie przemoc, którą
nie pogardziłby pewnie nasz rodzimy Wojtek Smarzowski to mamy ochotę krzyczeć.
Jednak my możemy, ludzie uwiecznieni na filmie nie mogą.
10.Ex Machina (reż.
Alex Garland) Lem+Kanye West+Seksualność Hitchcocka+Blade Runner+Lśnienie+Portishead+Nagie
Azjatki+Ogromna samoświadomość reżysera+Ascetyczne kadry Szkoda, że Garland nie
reżyseruje Blade Runnera 2.
9.Birdman (reż.
Alejandro Gonazlez Iñárritu) Fakt
zgarnięcia przez „Birdmana” Oscara w najważniejszej kategorii tylko potwierdza
stary znany fakt, iż Hollywood uwielbia opowieści o sobie. I nie muszą być to
koniecznie opowieści pozytywne. Alejandro tym filmem też zmienia swój styl. Znany
z płytkich lecz celnych dramatów osadzonych w stylu takich reżyserów jak Altman
czy Kieślowski. Tutaj skręcił w kierunku satyry środowiska filmowego. Było to
już wałkowane wielokrotnie. Czy to u Cassavetesa, czy u wspomnianego już
Altmana, więc trudno film uznać za nowatorski. Ale jednak to jest kawał dobrej
roboty z świetnymi kreacjami aktorskimi i powalającymi zdjęciami.
8.Sekrety Morza (reż.
Tomm Moore) Po prostu magia starego stylu opowiadania baśni. To
wystarczyło, aby wywindować ten tytuł tak wysoko w moim rankingu.
7.45 lat (reż. Andrew Haigh) Przede wszystkim aktorstwo.
Charlotte Rampling(Moja cicha kandydatka do Oscara) i Tom Courtenay to para,
której interakcje przyćmiewa wszystko co widziałem na polu aktorskim w tym
roku. Oczywiście to nie wszystko. Haigh podważa instytucje małżeństwa jednocześnie
, ani na moment nie podważając jej wartości. To trudna sztuka, ale film
znakomicie to portretuje. Dodając jeszcze starczą agonię mamy jeden z
najlepszych filmów arthouseowych tego roku.
6.Coś za mną
chodzi(reż. David Robert Mitchell) Niezasłużenie zbojkotowany(Średnia ocen
na filmwebie 5,5)przez polska widownię najbardziej oryginalny horror ostatnich
lat. Który za jednym zamachem składa hołd Johnowi Carpenterowi, Davidowi
Lynchowi i Davidowi Cronenbergowi. Jednocześnie na tyle oryginalny, aby
odwołania nie przysłoniły oryginalności języka filmowego jakim się posługuje.
Przy całym tym mokrym śnie dla miłośników klimatu z lat 70-80 podejmuje ważny
obecnie społeczny temat. Perełka
5.Turysta (reż Ruben
Östlund) Film nakręcony w starym stylu. Wykorzystujący Bergmanowską rodzinną
psychodramę i zamiłowanie amerykańskiego kina lat 60 do podważania męskich
autorytetów. Inteligentnie napisany i nakręcony klasyczny dramat rozgrywający
się wśród ciepła rodzinnego sanktuarium. Więcej takich filmów.
4.Dzikie historie
(reż. Damián Szifrón) W niektórych tekstach błędnie przypisuje się ten film
Pedro Almodóvarowi, który pełnił tutaj rolę producenta, jak i nie jako „promotora”
filmu. Mimo wszystko obraz znajduje punkty styczne z filmografią słynnego Hiszpana.
Przede wszystkim jest to wszędobylski trochę dziwaczny humor, który objawia się
w „Dzikich historiach” na każdym kroku. Lecz największą zaletą tego filmu jest
swoboda z jaką Szifrón bawi się kinem gatunkowym. Jednocześnie pokazując jak bardzo w
dzisiejszym świecie zawodzą instytucje. Kino prawie tak dobre jak od Bareji.
3.Mad Max: Na drodze
gniewu (reż. George Miller) Wiele o tym filmie zostało napisane i nie mam
zamiaru tutaj sobie strzępić języka. Po prostu najlepszy akcyjniak od czasów „Terminatora
2” ci którzy narzekają na brak fabuły jednocześnie łykając kolejne pisane na
kolanie hollywoodzkie blockbustery komentują się sami. Ten film ma jedną, acz
poważną wadę. Praktycznie nie wykorzystuje talentu Toma Hardy’ego a szkoda. Bo
mogłoby być jeszcze ciekawiej.
2.Zimowy sen (reż. Nuri Bilge Ceylan) W końcu Ceylan stworzył
arcydzieło. Wykorzystując język kinowy legend(Ile tutaj Tarkowskiego!)jednocześnie
dodając swój styl reżyser tworzy film wyjątkowy. Na każdym kroku przypominający nam o potędze
dialogu w kinie. Trzygodzinna baśniowa opowieść dla wybranych. Wszystko co
napiszecie lub przeczytacie o tym filmie to banał. Doświadczcie tego sami.
1.W
głowie się nie mieści (reż. Pete Doctery) Jedyny film w tym roku, gdzie „oczy
mi się spociły”. Dlatego nr. 1
Komentarze
Prześlij komentarz