Need for Speed (2014) - Ekranizacja gry EA czy może coś więcej?
Dla fanów motoryzacji, którzy kochają szybkie bryki, wyścigi, zapach palonej gumy oraz benzyny, z pewnością czekali na ten film, niczym małe dziecko na przyjście świętego mikołaja z workiem prezentów. Jakimi atrakcjami możemy zostać obdarzeni przez film Scott'a Waugh'a?
Już od pierwszych minut produkcja ta wyprowadziła mnie z błędnego twierdzenia, iż może to być jedynie filmowe promowanie serii gier "Need for Speed". Wszystkim osobom twierdzącym, że jest to zwykły chwyt marketingowy mówię stanowcze - wypad! Nie twierdzę, iż fabuła tej produkcji jest super porażająca, ale potrafi zaciekawić i nadaje takiej subtelnej otoczki temu wszystkiemu co dzieje się na ekranie.
A dzieje się całkiem sporo. Uliczny rajdowiec Tobey Marshall (Aaron Paul - chyba nie trzeba przedstawiać) postanawia zemścić się na byłym partnerze, który go zdradził, wpakował za kratki i przyczynił się do śmierci jego przyjaciela. Po wyjściu z więzienia jego jedynym celem jest wygranie wyścigu, która ma być rzekomo ową vendettą, za wszystkie czyny Dino Brewster'a(Dominic Cooper).
Od tego momentu tak naprawdę zaczyna się jazda "na krawędzi" przeplatana komedią romantyczną(chociaż nie wiem, czy to nie będzie zbyt mocne określenie). U boku czołowej postaci z serialu "Breaking Bad" siedzi piękna, niebieskooka blondynka Julia Maddon (Imogen Poots). Z początku trochę "sztywna" która wraz z upływającym czasem spędzonym w trasie, zmienia się w wyzwoloną, trochę zwariowaną kobietę. Na początku ich znajomość polega na "tolerowaniu" osoby siedzącej obok. Jednak to co przeżywają razem pędząc przez Amerykę "na złamanie karku" powoduje, że bardzo się do siebie zbliżają.
Skoro jest to "akcyjniak" motoryzacyjny, to jakżebym mógł zapomnieć o występujących tam autach. I tutaj troszkę zawiodłem się wachlarzem modeli jakie występowały w filmie. Mamy na początku parę muscle carów następnie wszystko obraca się wokół nowego Mustanga, Koenigseggów,na Mclarenie i Lambo Sesto Elemento skończywszy. Jak dla mnie nie było tego zbyt wiele, ale to już kwestia gustu.
To czego nienawidzę, czyli przesadnie ŁATWOPALNE samochody. "Polejcie benzyną auta albo wpakujcie jakieś c4 zanim zaczniemy kręcić, a niech się dzieje, co mi tam" - Tak właśnie widzę reżyserów przesadnie kochających pirotechnikę. Niestety jest to tak drażniące i irytujące, że nie sposób się po prostu nie wku****.... zdenerwować. Przecież można nakręcić scenę wypadku bez płomieni i będzie ona równie zaskakująca. Nie potrzeba do tego lakieru z wykorzystaniem czarnego prochu, siarki czy innego dziadostwa, aby powstał mega hit. Kolejny banał wzięty rodem z "Szybkich i Wściekłych", jest skrzynia biegów z 12 przełożeniami, a może i więcej... Skrzynie biegów wyciągnięte z ciężarówki naprawdę nie sprawią, że film nabierze większego polotu, serio.
Podsumowałbym ten film kilkoma słowami :"pogoń za sprawiedliwością napędzana zemstą". Produkcja jest warta uwagi i z pewnością nie jest nudna, także zachęcam do obejrzenia.
Moja ocena: 7/10
Komentarze
Prześlij komentarz